Zakaz dorabiania dla przyszłych emerytów ukrywa się pod wskazaniem ZUS „albo praca, albo emerytura”. Taki zakaz obowiązywałby do czasu osiągnięcia podniesionego wieku emerytalnego wynoszącego docelowo 67 lat.

Jak podkreśla Andrzej Strębski, ekspert emerytalny, do tej pory ograniczenia dorabiania dotyczyły wyłącznie wcześniejszych emerytów, skoro więc zakaz pracy ma obowiązywać do czasu ukończenia 67 lat, to może oznaczać, że planowane przez rząd przywrócenie wcześniej obowiązującego wieku (60 lat dla kobiet, 65 dla mężczyzn) będzie rodzajem wcześniejszej emerytury.

Ponadto ZUS zaproponował zapis, żeby pracodawcy nie płacili składek emerytalnych za osoby pobierające już świadczenia. Oznacza to, że raz przyznane świadczenie nigdy - poza przysługującą waloryzacją - nie będzie mogło zostać podniesione z racji dorabiania - zauważa Dziennik Gazeta Prawna.

Zaproponowana zmiana skazuje ludzi na biedę - ostrzega Wiesława Taranowska, wiceprzewodnicząca OPZZ. Wtóruje jej Andrzej Strębski, który twierdzi, że do ZUS wpłynie mniej pieniędzy i zwiększy się deficyt Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.

ZUS proponuje, aby prawo do wypłaty świadczenia przysługiwało tylko osobom, które mają za sobą co najmniej 15 lat okresów składkowych w przypadku kobiet lub 20 lat – mężczyzn. I nie będzie to mieć nic wspólnego z emeryturą minimalną.

Więcej: www.gazetaprawna.pl