
Po połączeniu PIT, ZUS i NFZ bogaci mogą płacić więcej, ale istotne jest to, że biedniejsi będą płacić mniej - twierdzi ekspert podatkowy z Klubu Jagiellońskiego Radosław Piekarz.
Według zapowiedzi przedstawicieli rządu w 2018 r. ma zostać wprowadzona w Polsce jedna "danina" łącząca obecny podatek PIT oraz składki na NFZ i ZUS. Jak mówił niedawno PAP szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk, reforma ma trzy cele.
- Po pierwsze zlikwidować degresywność. Po drugie wprowadzić kwotę wolną od podatku - 8 tys. zł, przynajmniej dla najmniej zarabiających - żeby dotrzymać słowa. Po trzecie ujednolicić, uprościć podatek, równocześnie obniżając obciążenia działalności gospodarczej - tłumaczył.
Ekspert Klubu Jagiellońskiego: to dobra zmiana
Jak zauważył Radosław Piekarz, nie znamy jeszcze konkretnych propozycji, tylko ogólną koncepcję, ale sam pomysł nie jest nowy - zgłaszał go już były minister finansów Mateusz Szczurek pod koniec rządów Platformy. Dodaje, że w Ministerstwie Finansów już od dłuższego czasu pracowano nad tą koncepcją.
- W mojej ocenie to bardzo dobry pomysł. W końcu pojawiła się jakaś propozycja zmiany w prawie podatkowym, która może je poprawić. Na razie mamy różne pomysły, lepsze lub gorsze, ale nie ma w tym myśli o całym systemie. W tym przypadku jednak, używając języka premier Beaty Szydło, byłaby to dobra zmiana systemowa. Ale by rzeczywiście taką się stała, musi za tą koncepcją iść legislacja dobrej jakości. Czekamy więc na konkretne propozycje ustaw - powiedział Radosław Piekarz.
Według eksperta "wspólna danina" odciążyłaby drobnych przedsiębiorców.
- Jako płatnicy będą mieli na podstawie przepisu konkretną wiedzę, jaką część wynagrodzenia muszą odprowadzać na dany rachunek, wskazanego w nowym prawie, urzędu, a to urząd już będzie się dalej martwił i rozdzielał pieniądze z danin.
NFZ i ZUS to nie podatki
Podkreślił także, że zwykli podatnicy zobaczą też, "ile tak naprawdę z wynagrodzenia im się pobiera". Zauważył, że obecnie jest to tak skomplikowane i rozdrobnione, że przeciętny polski podatnik nie ma pojęcia, ile jest tak naprawdę odciągane z jego wynagrodzenia brutto, na jakie cele i co z tego ma.
- Poza tym skończymy z pewną fikcją - w Polsce od lat trwa dyskusja, czy składki na NFZ i ZUS to podatki, czy właśnie składki i gromadzony kapitał. Teraz będzie przejrzystość, będzie jedna danina - skonstatował Piekarz.
Według Piekarza jest nadzieja, że poprawi się los małych przedsiębiorców, bo ZUS to jest z ich perspektywy często "tragedia".
- Trzeba płacić ponad tysiąc zł, niezależnie od tego czy są przychody i zarobki, czy nie. Po wprowadzeniu tych rozwiązań, mam nadzieję, będzie jasna zależność - zarabia się dużo, więc płaci się duże składki, zarabia się mało, płaci się mniej. Być może dla ZUS nie będzie to oznaczało wcale zmniejszenia ilości pieniędzy na ubezpieczenia społeczne, a wprost przeciwnie. Być może też skończą się wtedy różne kombinacje z ZUS, spychanie zatrudnionych do szarej strefy, bo to nie będzie konieczne. Zniknie np. zachęta do wypychania pracowników z umów o pracę na samozatrudnienie czy umowy śmieciowe albo w ogóle spychanie do szarej strefy - przekonywał ekspert.
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych