
Samorządy obawiają się, że finansowanie świadczeń zdrowotnych z ich kasy wpłynęłoby na ograniczania wydatków bieżących w innych obszarach, np. na kulturę, transport, czy utrzymanie dróg. Z tego powodu brak jest chętnych na kupowanie świadczeń medycznych.
Nowelizacja ustawy o działalności leczniczej umożliwiła kupowanie świadczeń medycznych przez samorządy. Założenie było takie: jeśli w mieście bądź powiecie szpitalowi kończy się kontrakt na operacje czy limit wizyt w przychodni, lokalne władze będą mogły dorzucić pieniędzy od siebie i w ten sposób skrócić kolejki.
Do tej pory samorządy mogły realizować jedynie akcje profilaktyczne, np. finansowanie szczepień przeciw grypie.
Okazuje się, że z nowych uprawnień samorządowcy nie korzystają. Jak tłumaczą, nie dostali dodatkowych środków na nowe zadanie. Poza tym większość z nich zamknęła już budżety na przyszły rok.
Pieniądze to niejedyny problem. Urzędy marszałkowskie są obecnie nieprzygotowane do zawierania, rozliczania oraz przetwarzania danych dotyczących umów zawartych ze świadczeniodawcami. Wymagałoby to zatrudnienia dodatkowych, wykwalifikowanych kadr.
Samorządy nie mają też zamiaru wyręczać państwa. Zakup świadczeń medycznych realizowany jest przez Narodowy Fundusz Zdrowia - podkreślają.
Założenie, że władze lokalne będą chciały i mogły pomóc skrócić kolejki dla pacjentów, było więc błędne.
Więcej: www.gazetaprawna.pl
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych