
Uczestniczka Powstania Warszawskiego i wieloletnia nauczycielka szkoły specjalnej Wanda Traczyk-Stawska przekazała protestującym w Sejmie osobom niepełnosprawnym swoją pamiątkę z czasów wojny - pluszową małpkę, zapewniając o swoim poparciu dla nich.
- Przyszłam bo muszę przesłać najbardziej dla mnie bliską pamiątkę, żeby pomogła tym matkom, tym chłopakom, tym dziewczętom, które są w Sejmie od tylu dni; by uwierzyli, że wszystko można, jeśli się ma ważną misję - powiedziała dziennikarzom przed wejściem na teren parlamentu Traczyk-Stawska.
Jak mówiła, protestujący są w Sejmie nie dlatego, że chcą ale dlatego, że muszą.
- To jest sprawa, która jest najważniejsza - by mogli rehabilitować się, by mogli być bardziej sprawni. (...) Prawie 30 lat uczyłam dzieci tego typu i współpracowałam z matkami i wiem, jak strasznie trudno jest dzień i noc być na służbie u dziecka niepełnosprawnego - mówiła.
Przyniosła z sobą zabawkę - pluszową małpkę, którą dostała od kolegów i po Powstaniu Warszawskim poszła z nią do obozu jako jeniec wojenny.
- Oni przynieśli mi ją i powiedzieli, że nie będą ze mną tak, jak przez całe powstanie, ale ta małpka będzie ze mną i ma mi przypominać, że jesteśmy razem - wyjaśniła. Przekazała ją niepełnosprawnym dziewczynkom. Przyniosła z sobą też pączki dla protestujących, bo - jak powiedziała - miała w powstaniu pseudonim "Pączek".
- Ucałujcie rodziców i Kubę i Adriana. Trzymajcie się. Pilnujcie tej małpki, bo to jest bardzo ważna małpka, na tej małpce jest pamięć Powstania Warszawskiego i dużo całusów. Trzymajcie się. (…) Jesteśmy z wami - powiedziała zwracając się do dziewczynek.
Traczyk-Stawska podkreślała, że "nikt nią nie manipuluje".
- Nikt nie dałby rady, nawet moja rodzona matka, taki mam piekielny charakter - dodała.
Zapewniła, że "współpracuje z dwoma osobami, które są z opozycji ale nigdy nie były i nie są one dla niej ważne jako politycy, członkowie jakiejkolwiek partii". - Dla mnie partią, jako dla starego żołnierza jest cała Polska, wszystkie partie, które umieją dobrze rządzić tym krajem - dodała.
Wskazała, że zna obecnych w piątek (18 maja) przed Sejmem: Marcina Święcickiego, bo jest w Komitecie ds. Cmentarza Powstańców Warszawy i Michała Szczerbę, bo "bez Towarzystwa Przyjaciół Woli niewiele zrobiłaby na cmentarzu". - Ja jestem dalej w służbie - powiedziała, wskazując że od swojego dowódcy po powstaniu dostała polecenie "odszukania kolegów, którzy zostali przeniesieni z pierwotnych mogił w różne miejsca" i "zadbania o to, by mieli godne miejsce pochówku". Jak oceniła, wykonała bardzo dużo, ale wciąż nie sfinalizowana została "izba pamięci i ściana pamięci".
Dyrektor CIS Andrzej Grzegrzółka w reakcji na piątkowe przybicie Traczyk-Stawskiej przed Sejm oświadczył na Twitterze: "Zapraszamy osoby niepełnosprawne i ich rodziców na spotkanie z p. Wandą Traczyk-Stawską do Centrum Medialnego. Postaramy się zorganizować dobre warunki do rozmowy i wymiany poglądów, a także poszukiwań odpowiednich rozwiązań". Straż Marszałkowska poinformowała Traczyk-Stawską, że ma zgodę na wejście do sejmowego centrum medialnego.
- Wszystko już powiedziałam, jestem zmęczona - powiedziała Traczyk-Stawska niekorzystając z propozycji wejścia do Centrum Medialnego.
Traczyk-Stawka próbowała wejść do Sejmu na spotkanie z protestującymi w ubiegłym tygodniu. Nie została wówczas wpuszczona na teren Sejmu.
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych