
Bardzo często gram. Gdyby się dało, grałabym dziewięć dni w tygodniu - mówi DJ Wika, a więc 78-letnia Wirginia Szmyt, prawdopodobnie najstarsza didżejka świata.
Jak wyjaśnia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", jest sama, nie ma menedżera. Stąd takie wydarzenia: - Czasem jadę tramwajem i jest telefon: "Pani Wiko, czy pani zagra tu i tu?". Mówię, że nie mam przy sobie kalendarza, oni nalegają: "Chociaż dwa sety!". "No dobrze, chyba mam wtedy wolne". Wracam do domu, sprawdzam: ja w tym dniu mam już trzy! - opowiada.
Propozycji nie brakuje, bo grupa seniorów jest duża: to prawie 10 milionów. DJ Wika ma powodzenie. Przy okazji promuje rówieśników, grywa z kolegami.
Ale nie tylko seniorzy przychodzą, ale także młodzież, co zdaniem Wirginii Szmyt, jest najpiękniejsze. - Przychodzą do mnie i mówią: "Będę taka sama jak pani". Ważne, żeby coś robić. Mniej ważne, za ile. Cieszę się, że nie choruję za bardzo. Dużo już w życiu przechorowałam, przeszłam operacje, mam endoprotezę. Nie można stękać, gdy byle grypa złapie. Jak mnie grypa łapie, biorę aspirynę i idę dalej, do przodu.
Didżejka podkreśla, że dba o sprawność: jak nie będzie co rano wstawać i dotykać dłońmi podłogi, to po miesiącu się nie schyli i nie zasznuruje buta. Jej zdaniem ludzie tego nie doceniają.
Więcej: www.wyborcza.pl
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych