
Trump ma jednak za sobą masy - Amerykanów przegranych w nowej, zglobalizowanej gospodarce, niezadowolonych z rządów Obamy i z klinczu w Kongresie, który blokuje zmiany. Jego elektorat to zwalniani z pracy robotnicy upadających fabryk, ludzie pracujący na nowych posadach za połowę poprzedniej pensji, drobni biznesmeni skrępowani podatkami i regulacjami rządowymi. Wszystkim podsuwa proste rozwiązania i jako winnych ich niedoli i braku poczucia bezpieczeństwa wskazuje imigrantów, muzułmanów oraz członków mniejszości etniczno-rasowych żyjących z zasiłków od państwa.
Tegoroczny kandydat GOP uważany jest za nowe wydanie prawicowego populizmu i natywizmu, pojawiającego się w USA okresowo od ponad 150 lat. Jest amerykańską wersją ideowego nurtu wzbierającego w całym świecie zachodnim - negatywnej reakcji na globalizm, otwarte granice, wymieszanie narodowości, kultur i religii.
Jednym z głównych założeń polityki gospodarczej Trumpa - i powodem niepokoju rynków - jest renegocjacja porozumień handlowych Ameryki, a także nałożenie taryf celnych na kraje naruszające normy handlowe i - jeśli Trump uzna to za konieczne - wycofanie się ze Światowej Organizacji Handlu. Kandydat Republikanów wzywał nawet do nałożenia na towary meksykańskie 35-procentowego cła, a na chińskie - 45-procentowych taryf.
Z tradycyjnego repertuaru republikańskich programów gospodarczych Trump zachował tylko obietnicę obniżenia podatków oraz uproszczenia urzędowych procedur krępujących przedsiębiorców.
Zdaniem ekspertów w programie gospodarczym Trumpa są sprzeczności, jak np. założenie obniżenia deficytu handlowego, co można by osiągnąć poprzez osłabienie dolara, a jednocześnie postulat podniesienia stóp procentowych, co najprawdopodobniej umocniłoby amerykańską walutę.
Jego wizja ładu międzynarodowego upodabnia go do amerykańskich izolacjonistów z okresu między pierwszą a drugą wojną światową i sugeruje, że gotów jest rozluźnić więzi z tradycyjnymi sojusznikami USA. Nigdy nie krytykuje agresywnej polityki Rosji, wyraża podziw dla prezydenta Władimira Putina i opowiada się za współpracą z Moskwą w Syrii w celu utrzymania u władzy reżimu prezydenta Baszara el-Asada. Uzależnia amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa dla sojuszników, wynikające z ich przynależności do NATO, od tego, czy zwiększą nakłady na zbrojenia.
W kampanii wyborczej notowania Trumpa rosły, kiedy ograniczał się do przedstawiania swych propozycji programowych i krytyki Hillary Clinton. Stracił część poparcia kobiet po ujawnieniu taśm z jego seksistowskimi wypowiedziami i po oskarżeniach o napastowanie seksualne. Nie wypadł dość "prezydencko" w debatach telewizyjnych, kiedy wdawał się w pyskówki z Clinton i odmówił uznania wyników wyborów, jeśli nie zakończą się jego zwycięstwem. Potwierdził w nich, że nie tylko nie orientuje się w niektórych w kwestiach międzynarodowych, ale jest też na tyle porywczy, że ryzykowne byłoby powierzenie mu funkcji dowódcy naczelnego sił zbrojnych USA i kontroli nad ich arsenałem atomowym.
Słabość jego rywalki - obciążonej balastem skandali i opinią osoby nieuczciwej i aroganckiej - była jednak jego wielką szansą w wyborach 8 listopada, którą ostatecznie wykorzystał.
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych