
9,5 tys. osób odwiedziło wystawę „#dziedzictwo” w pierwszym miesiącu jej trwania - poinformowało w poniedziałek (24 lipca) Muzeum Narodowe w Krakowie (MNK), Ekspozycja w gmachu głównym tej placówki jest jedną z największych w Polsce, czynna będzie do 7 stycznia.
- Zauważyliśmy, że wystawa jest szczególnie atrakcyjna dla Polonii, osób mających polskie korzenie, tęskniących za Polską. Te osoby naprawdę są zachwycone - powiedział PAP Mateusz Chramiec, jeden z historyków sztuki oprowadzających po ekspozycji.
Z jego obserwacji wynika, że część publiczności jest na początku zwiedzania "lekko zagubiona".
- Na wystawie jest naprawdę wiele przedmiotów. Można odnieść wrażenie chaosu, ponieważ wystawa nie ma chronologicznego charakteru, a jest podzielona na cztery kategorie. Dopiero później, w trakcie zwiedzania, goście czują się bardziej "swojsko", widzą układ ideowy, znajome sobie przedmioty, np. szafkę czy medalik podobne do tych, które ma babcia - mówił historyk sztuki.
By kupić bilety na wystawę, kolejki ustawiają się od rana. Część osób specjalnie przyjeżdża do Krakowa, by wejść do Muzeum Narodowego, a dla części jest to jeden z ważnych punktów podczas zwiedzania miasta.
- Muzeum Narodowe nie jest miejscem przypadkowych wystaw, dlatego przyjechałyśmy tutaj. Nie wiemy dokładnie, co zobaczymy, więc czekamy na to zwiedzanie jak na niespodziankę - powiedziały PAP stojące w kolejce do kasy Mariola i Marianna Zabawa z Tarnowa.
Z poczucia obowiązku, ale i z polecenia znajomych na ekspozycję przyszedł Rafał Zalewski z córkami Melisą i Emily. Zalewski 30 lat temu wyemigrował z Polski do Kanady.
- Wystawa jest lepsza niż myślałem. Spodziewałem się, że będzie bardzo nudna i bardzo wyszukana, ale jest umiarkowanie wyszukana i w porządku dla przeciętnego odbiorcy - ocenił.
Jak podkreślił, dzięki ekspozycji przypomniał sobie czasy komunizmu, w których to opuścił Polskę. Wzruszyły go najstarsze dzieje ojczystego kraju. Przyznał, że jego córki nie rozumieją do końca o co chodziło w komunizmie, bo nigdy w Polsce nie mieszkały, ale "rozumieją więcej niż przeciętny Kanadyjczyk". Córkom szczególnie podobały się przedmioty przypominające o najstarszej historii Polski.
Krakowianka Anna Wróbel zwiedzała wystawę 2,5 godziny. Jak przyznała, bolały ją już nogi od chodzenia i stania przed poszczególnymi eksponatami, jednak - jak wskazała - warto było, ponieważ ekspozycja "jest piękna".
- Uważam, że powinni tu przyjechać wszyscy uczniowie szkół podstawowych i średnich - powiedziała. Przyznała, że podobała się jej różnorodność kolekcji. Najmniej zachwyciły ją zbiory militarne.
Pierwsze oceny krytyków na temat "#dziedzictwa" są pozytywne, chwali się ogrom i różnorodność prezentacji, ciekawy jej układ, choć nie brak głosów niezadowolenia oraz ocen, że wystawa nie ukazuje dziedzictwa wszystkich Polaków ("Czuję, że nie mam z tymi jaśniepanami nic wspólnego" - Dariusz Kosiński, "Tygodnik Powszechny").
- Jest to dobra wystawa, ale brakuje na niej tzw. "trudnego" dziedzictwa i krytycznego podejścia do polskości - powiedział PAP Łukasz Gazur, szef działu kultura "Dziennika Polskiego" i "Gazety Krakowskiej".
- "#dziedzictwo" zostało zorganizowane w przededniu odzyskania przez Polskę niepodległości.
- Krakowska wystawa jest przede wszystkim świadectwem istnienia tytułowego dziedzictwa, które gotowe jest do odkrycia i przekazania prawdy na swój temat. To także "skarbnica pamięci", do której wraca się, aby inspirowała czasy nam współczesne, a przede wszystkim pozwalała się zastanowić, jakiego dziedzictwa jesteśmy spadkobiercami i w jaki sposób potrafimy dopisać kolejny rozdział w jego historii - napisał w przewodniku po wystawie jej kurator i dyrektor MNK Andrzej Szczerski.
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych