
W ciągu dwóch ostatnich lat liczba nowych emerytów wzrosła niemal dwukrotnie. Jeszcze w latach 2012-13 na emeryturę odchodziło rocznie 104-120 tys. osób. W roku 2014 było to już 158 tys., a najnowsze dane ZUS-u za ubiegły rok mówią o 224 tys. nowych emerytów.
Ostatnio tak dużo ludzi odchodziło na emeryturę w latach 2008 i 2009 r. Politycy zapowiadali wtedy likwidację wcześniejszych emerytur i każdy, kto mógł, rezygnował z pracy przechodząc na świadczenie z ZUS-u.
Łukasz Wacławik z Wydziału Zarządzania krakowskiej AGH twierdzi w Gazecie Wyborczej, że w kolejnych latach może być podobnie, bo jako społeczeństwo gwałtownie się starzejemy. Po obniżeniu wieku emerytalnego dynamika ta może się jeszcze nasilić.
W ciągu najbliższych pięciu lat ZUS-owi - jak wynika z jego własnych prognoz - na wypłaty emerytur i rent zabraknąć może nawet 400 mld zł. "Dziurę" będzie musiał łatać z dotacji budżetu państwa - tylko w tym roku wyniesie ona 44 mld zł.
Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku tłumaczy w GW, że skrócenie wieku emerytalnego i narastające problemy demograficzne spowodują, że łącznie do 2020 roku będziemy mieli o 1 mln emerytów więcej niż dzisiaj. Według eksperta oznacza to zwiększenie wydatków polskich podatników o ponad 40 mld zł w ciągu czterech najbliższych lat.
Rząd i związkowcy uspokajają jednak, że obniżając wiek emerytalny, chcą tylko dać ludziom możliwość odejścia wcześniej z pracy, a chętni będą mogli pracować nadal. Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan przekonuje jednak, że dotychczasowa praktyka wskazuje na coś innego - aż 90 proc. mężczyzn i kobiet, jeśli tylko ma możliwość przejść na emeryturę, to od razu z niej korzysta.
GW przypomina, że za sześć lat co czwarty Polak będzie po sześćdziesiątce, a za 20 lat - prawie co trzeci.
Więcej: www.wyborcza.biz
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych