
Obrońca podważył także wiarygodność tłumaczeń tych nagrań. Jak mówił, zostały one sporządzone przez osoby nieposiadające odpowiednich uprawnień.
Prokurator Marcin Szpond z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, powiedział w piątek dziennikarzom, że "od tego jest postępowanie dowodowe prowadzone przed sądem, żebyśmy wykazali zawinienie, więc poczekajmy do końca" - zaznaczył.
Odnosząc się do decyzji sądu, oddalającej wnioski obrońcy oskarżonego, prokurator podkreślił, że "zdecydowanie mamy zupełnie inny ogląd tej sprawy, inną ocenę, którą zaprezentowaliśmy. Zupełnie nie podzielam tego stanowiska (obrony - PAP)".
Pytany, czy zgody na podsłuchy były rzeczywiście wydane tłumaczył:
- Oczywiście, że zgody były wydawane. Były też realizowane wnioski o pomoc międzynarodową, realizowane przez Prokuraturę Okręgową w Warszawie i następnie te nagrania były przekazywane stronie niemieckiej. My nie mamy najmniejszych wątpliwości co do tego, że nagrania uzyskane w ten sposób są legalne - powiedział.
- Są dwa porządki prawne: niemiecki i polski. Te porządki są różne, natomiast mamy przepisy, które pozwalają dostosować te wymogi dowodowe, uwzględnić różnice, więc jeżeli nie są one sprzeczne z porządkiem prawnym Rzeczpospolitej, nie ma powodów, dla których nie można ich wykorzystać, także są w pełni dopuszczalne - dodał.
Prokurator nie chciał komentować treści nagrań, powiedział jedynie, że są to "nagrania m.in. rozmów między oskarżonymi, które dotyczą zarzuconych im przestępstw".
Odnosząc się z kolei do tłumaczeń tych nagrań, zaznaczył, że były one przekładane przez tłumaczy niemieckich.
- Były one tłumaczone przez osoby, które znają język romski i w świetle procedury niemieckiej zostały dopuszczone do tłumaczenia - mówił.
W rozmowie z dziennikarzami potwierdził także, że w trakcie wcześniejszych przesłuchań oskarżeni rozpoznali na nagraniach swój głos, przyznali się do winy i wówczas nawet negocjowali z prokuraturą wymiar kary.
Prokurator zaznaczył również, że zgromadzony w sprawie materiał dowodowy jest "mocny i jednoznacznie potwierdza zawinienie oskarżonych".
Proces "Hossa" kilkukrotnie nie mógł się rozpocząć m.in. ze względu na niestawiennictwo oskarżonego oraz stan jego zdrowia. W maju, po otwarciu rozprawy, Arkadiusz Ł. także źle się poczuł i poprosił o wezwanie pogotowia. Oskarżonemu udzielono pomocy medycznej i odprowadzono do aresztu śledczego. Proces ostatecznie ruszył pod koniec czerwca, ale obrona wskazywała, że oskarżony jest schorowanym człowiekiem i biegli powinni zdecydować, czy uczestnictwo w procesie nie pogorszy jego stanu zdrowia.
W trakcie piątkowej rozprawy sędzia Siwierska poinformowała strony, że do sądu wpłynęła już opinia biegłych w tej sprawie. Jak mówiła sędzia, według specjalistów z Instytutu Kardiologii w Warszawie, "aktualny stan zdrowia Arkadiusza Ł. jest dobry, i nie stanowi przeciwskazania do jego udziału w postępowaniu karnym w charakterze oskarżonego".
Kolejna rozprawa ma się odbyć w listopadzie.
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych