
Nie spełniły się czarne scenariusze tych osób, które uważały, że przywrócenie wieku emerytalnego będzie oznaczało odpływ setek tysięcy pracowników z polskiego rynku pracy - powiedziała w czwartek (26 października) w Sejmie szefowa MRPiPS Elżbieta Rafalska.
Rafalska przedstawiła w Sejmie informację bieżącą w sprawie stanu wdrożenia ustawy o przywrócenia wieku emerytalnego. Wnioskował o to klub PiS.
- Nie spełniły się, na ten dzień, czarne scenariusze tych osób, które uważały, że przywrócenie wieku emerytalnego będzie oznaczało odpływ setek tysięcy pracowników z polskiego rynku pracy, z rynku, w którym mamy bardzo niskie bezrobocie, na którym zaczyna brakować rąk do pracy. Patrząc na strukturę wydanych decyzji, widzimy, że znaczna część tych osób była poza rynkiem pracy - mówiła Rafalska.
Zaznaczyła, że dzięki reformie emerytalnej każdy może zdecydować, czy po osiągnięciu wieku 60 lat w przypadku kobiet i 65 w przypadku mężczyzn chce zakończyć aktywność zawodową, czy pracować dalej.
- On (wiek - PAP) nie zmusza nas do zakończenia aktywności zawodowej. Nie wypychamy kobiet z rynku pracy i nie każemy im iść na emeryturę. My same możemy podjąć decyzję, mając minimalny wiek, kiedy zakończymy naszą aktywność zawodową. Podejmujemy indywidualną, racjonalną decyzję - powiedziała minister.
Jej zdaniem, podwyższenie wieku emerytalnego (do 67 lat bez względu na płeć - PAP) przez poprzedni rząd było nieuczciwe m.in. w obliczu "rozregulowanej" sytuacji na rynku pracy.
- Rynku, który charakteryzował się wysokim odsetkiem osób pracujących na umowach śmieciowych, bez ubezpieczenia społecznego. W obliczu wysokiego bezrobocia i bardzo wysokiego wskaźnika osób niepracujących powyżej 55 roku życia, więc osób, które czekały, że za chwileczkę nabędą prawo do tego wieku emerytalnego, który obowiązywał do 2012 r. - mówiła Rafalska.
Jak podkreśliła, przywracając wiek emerytalny, obniżono także wymagany staż pracy kobiet (z 22 do 20 lat), który uprawnia do otrzymania pełnej emerytury.
- Część kobiet, która nie miała wymaganego stażu i nie osiągała go przy wydłużonym wieku emerytalnym, teraz go nabędzie, chociaż nie wysoką, ale stałą wypłatę, którą jest minimalna emerytura. Lepiej mieć pewne świadczenie, niewysokie, niż nie mieć żadnego świadczenia - przekonywała minister.
Powiedziała, że wskaźnik sfinansowania wydatków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych wpływami ze składek osiągnął w pierwszym półroczu br. rekordowy poziom 79,1 proc., a w kolejnym kwartale - 79,8 proc.
- To wynik nienotowany od 2001 r. - podkreśliła.
Poinformowała, że przychody FUS w pierwszej połowie 2017 r. wyniosły 148,5 mld zł i "były wyższe od ubiegłorocznych o prawie 8 punktów procentowych". Jak dodała, stało się tak m.in. dzięki "wprowadzenie stawki godzinowej, ozusowaniu umów zleceń do wysokości minimalnego wynagrodzenia" oraz "wzrostowi wynagrodzeń".
Minister zapewniła także, że ZUS i podlegający mu FUS mają zagwarantowane środki na wypłaty wszystkich świadczeń. Odniosła się w ten sposób do uwag opozycji, która krytykowała obniżenie wieku emerytalnego.
Przypomniała, że powrót do poprzedniego wieku emerytalnego popiera 84 proc. Polaków, ona sama zaś, w czasie gdy poprzedni rząd podwyższał wiek emerytalny, "poczuła się oszukana jako obywatel".
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych