
Choć przypadków zalezienia wybitnego, zapomnianego dzieła na strychu czy w piwnicy nie ma wiele, to te nieliczne bywają spektakularne. Wartościowe znaleziska są często odkrywane podczas zmiany pokoleniowej.
Jak pisze tvn24.pl, są znaleziska, których nie dokonuje się w kościołach, a w domach, w których ludzie mieszkają od lat. Portal przypomina, że w 2014 r. na strychu jednego z domów w Tuluzie odnaleziono obraz "Judyta odcinająca głowę Holofernesowi" Michelangelo Caravaggia. W ukryciu przeleżał 150 lat. Właściciel domu znalazł dzieło, gdy chciał zlikwidować przeciek dachu.
W 2015 r. rodzeństwo z New Jersey porządkowało dom po śmierci swoich rodziców. Trafili na niewielkie zakurzone płótno, "wyjątkowo nijakie". Okazało się, że to dzieło nastoletniego Rembrandta.
Marzena Karpińska, dyrektor sprzedaży domu aukcyjnego Polswiss Art przyznaje jednak, że takie przypadki są bardzo rzadkie. Przypomina, że jakiś czas temu zgłosili się do niej znalazcy rulonu przedstawiającego scenę bitewną. Zdradzili, że porządkowali strych. Myśleli, że to grafika, a faktycznie była to akwarela Juliusza Kossaka warta kilkaset tysięcy złotych.
Jan Koszutski, dyrektor domu aukcyjnego Desa Unicum podkreśla, że do takich znalezisk zazwyczaj dochodzi w sytuacji zmiany pokoleniowej. Zdradza, że miał okazję rozwijać płótna m.in. Chełmońskiego i Ajwazowskiego, które zapomniane przeleżały przez ponad pół wieku na strychu. Malowidła zostały ukryte przez dziadków ówczesnego właściciela.
Koszutski podpowiada, że jeśli sami nie umiemy określić wartości znalezionego dzieła, warto zapytać fachowców. Jak mówi, szansa na odkrycie skarbu zawsze istnieje.
Więcej: www.tvn24.pl
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych