
Jak opisuje dzienniklodzki.pl, pacjentka z Łodzi miała wyznaczoną wizytę u okulisty, której czas trwania wynosił pięć minut. Lekarze narzekają, że mają coraz mniej czasu dla pacjenta, bo przybywa im obowiązków związanych z biurokracją. Z kolei chorzy alarmują o coraz bardziej pobieżnych badaniach.
Lekarze podkreślają, że nierzadko już na początku rozmowy z chorym w gabinecie zaczynają wypełniać dokumentację, żeby przyjąć wszystkich zapisanych pacjentów. Z kolei pacjenci narzekają, że lekarze w pośpiechu badają ich bardzo pobieżnie.
Jak alarmują pacjenci, ich wizyty w jednej z łódzkich przychodni trwają 5-10 minut. Prezes placówki twierdzi jednak, że takie sytuacje nie mają miejsca, ponieważ chorzy zapisywani są co kwadrans, a elektroniczny program rejestrujący wizyty nie jest w stanie zrobić tego w odstępach pięciominutowych.
NFZ przyznaje, że dostawał już skargi, w których pacjenci poruszyli problem długości wizyty u specjalisty.
Magdalena Góralczyk z NFZ w Łodzi przyznaje w Dzienniku Łódzkim, że obowiązujące przepisy prawne regulujące zasady porad specjalistycznych nie zawierają zapisu o długości trwania porady. Twierdzi, że należy przyjąć, iż jej długość może zależeć od problemu pacjenta. Dodaje, że za organizację opieki zdrowotnej odpowiada dyrektor placówki medycznej, jednak pacjentom - obowiązkowo - podaje się jedynie datę wizyty, a nie godzinę przyjęcia.
Więcej: www.dzienniklodzki.pl
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych