
Przeciętny Polak umiera o rok wcześniej z powodu zanieczyszczeń powietrza - alarmowali w środę (6 września) w Warszawie eksperci, podczas inauguracji kampanii edukacyjnej „Czas na czyste powietrze”.
Według Raportu Europejskiej Agencji Środowiska z 2013 r., w 41 krajach europejskich co roku z powodu zanieczyszczeń powietrza przedwcześnie umiera ponad 460 tys. osób, a w Polsce - aż 48 tys. "Nasz kraj jest liderem na tle Europy pod względem tego rodzaju zanieczyszczeń" - powiedział prezes Polskiej Federacji Stowarzyszeń Chorych na Astmę, Alergię i POChP dr n. med. Piotr Dąbrowiecki.
Specjalista podkreślił na spotkaniu z dziennikarzami, że z powodu zanieczyszczeń powietrza przeciętny Polak umiera o rok wcześniej. Wyjaśniał, że głównym tego powodem są choroby układu krążenia oraz układu oddechowego i nowotwory złośliwe. Zanieczyszczenia powietrza przyczyniają się również do chorób układu nerwowego, np. pogarszają koncentrację uwagi i sprzyjają depresjom. Mogą również doprowadzić nawet do uszkodzenia płodu.
- To nie są tylko omamy ekologów, lecz twarde fakty, że zanieczyszczone powietrze może zabijać - alarmował dr Dąbrowiecki, specjalista Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), skażenie środowiska odpowiedzialne jest za 15-20 proc. wszystkich przedwczesnych zgonów, w tym za 15 proc. zgonów z powodu raka płuca.
Z danych przedstawionych na konferencji prasowej wynika, że Polska jest najbardziej skażonym krajem w Europie, jeśli chodzi o rakotwórczy benzoalfapiren. Na 50 miast najbardziej zanieczyszczonych pyłem zawieszonym PM2,5 (o średnicy cząstek do 2,5 mikrometra) aż 32 są w Polsce. - Najgorsza sytuacja jest w Krakowie, który jest u nas stolicą walki ze smogiem - powiedział Dąbrowiecki. Najlepiej jest w Szczecinie i Trójmieście.
- Niedługo rozpocznie się sezon grzewczy, w miastach wzrasta ruch samochodów, za chwile będziemy mieli jeszcze większe zanieczyszczenia powietrza różnymi substancjami - alarmował dr Dąbrowiecki.
Zagrożenie to wciąż narasta, szczególnie w okresie jesienno-zimowym. Według Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, w styczniu 2016 r. w aż 132 stacjach monitoringu środowiska, czyli w 67 proc. tych punktów pomiarowych, stężenie dobowe pyłem PM10 przekraczało 75 mikrometrów w 1 m sześc., choć według przyjętych u nas norm zanieczyszczenie na poziomie 50 mikrometrów nie może trwać dłużej niż 35 dni w roku.
Eksperci podejrzewają, że w styczniu 2017 r. mogło być jeszcze gorzej, kiedy w wielu miastach, m.in. w Krakowie i Warszawie, ogłoszono alarm smogowy.
- Jesteśmy postrzegani w Europie jako kraj, który nie dba o jakość powietrza. W wielu państwach ostrzega się nawet, żeby nie odwiedzać Polski w okresie zaostrzenie zanieczyszczeń z powodu zagrożenia zdrowia - powiedział dr hab. inż. Artur Badyda z Wydział Instalacji Budowlanych, Hydrotechniki i Inżynierii Politechniki Warszawskiej.
Zdaniem specjalisty głównym powodem zanieczyszczeń powietrza nie są wysokie kominy zakładów przemysłowych, jak się wciąż często uważa. - To się zmieniło w ostatnich 20 latach, kiedy zainwestowano w odpowiednie filtry i znacząco zmniejszono zanieczyszczenia ze źródeł przemysłowych, a najwięksi truciciele, którzy te nie zrobili, upadli - dodał.
Dr Badyda podkreślił, że głównym źródłem smogu zimowego są u nas domowe piece opalane paliwem stałym, które jest podstawowym źródłem ciepła w małych miastach i wsiach. - Aż 3,8 mln domów jednorodzinnych w Polsce jest ogrzewanych spalaniem węgla, 80 proc. z nich jest wyposażonych w kotły zasypowe, spośród których aż 40 proc. ma więcej niż 10 lat - dodał. Kotły te emitują od 5 do 30 razy więcej pyłów niż automatyczne kotły klasy S.
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych