
System kontroli suplementów diety w Polsce jest bardzo restrykcyjny, często bardziej niż regulacje UE - podkreślił rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego w odpowiedzi na raport NIK, który ujawnił, że suplementy stwarzają zagrożenie dla zdrowia i wskazywał, że w niektórych z nich są nawet bakterie kałowe i pochodne narkotyków.
Na podstawie kontroli przeprowadzonej w ciągu ostatnich dwóch lat NIK stwierdziła, że bezpieczeństwo suplementów diety w Polsce nie jest wystarczające. W ocenie NIK, organy państwowe odpowiedzialne za bezpieczeństwo stosowania tych produktów - w tym GIS - nierzetelnie realizowały zadania związane z wprowadzaniem ich po raz pierwszy do obrotu.
Czytaj więcej: NIK skontrolowała suplementy diety. Wykryto bakterie kałowe i pochodne narkotyków
NIK zlecił przebadanie wybranych losowo suplementów diety pod kątem biochemicznym i zdrowotnym. Negatywnie wypadły analizy probiotyków - aż 89 proc. zbadanych preparatów nie posiadało deklarowanej przez producentów liczby żywych bakterii probiotycznych, a w jednej próbce znaleziono szkodliwe bakterie kałowe.
Z kolei w tzw. spalaczach tłuszczu odkryto obecność niedozwolonych substancji psychoaktywnych, np. pochodnych amfetaminy.
Każdy suplement jest dokładnie sprawdzany
- Sam tytuł raportu NIK "Dopuszczanie do obrotu suplementów diety" świadczy o niezrozumieniu prawa unijnego, bo takiego pojęcia w prawie UE po prostu nie ma. Suplementy nie są lekami, zatem podlegają jedynie procedurze notyfikacji - powiadomieniu o zamiarze sprzedaży, a nie rejestracji - wyjaśnił PAP rzecznik GIS Jan Bondar.
Rzecznik GIS podkreślił, że - co potwierdza sam NIK - w Polsce system kontroli suplementów diety należy do bardziej restrykcyjnych. W jego opinii, świadczą o tym skargi do Komisji Europejskiej dotyczące ograniczenia swobodnego przepływu towarów kierowane przez firmy próbujące wprowadzić suplementy do obrotu.
- Długi czas rozpatrywania zgłoszonych notyfikacji wynika stąd, że każda jest dokładnie sprawdzana. Zdarza się bowiem, że zakres kontroli znacznie wykracza poza regulacje unijne np. w zakresie zawartości substancji farmakologicznych. Zgodnie z wieloma wyrokami Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, nie może to blokować sprzedaży - dodał Bondar.
GIS: wnioski NIK mają "posmak taniej sensacji"
GIS w swoim stanowisku dotyczącym raportu NIK zwraca uwagę, że zawarte w dokumencie zdanie "W ocenie Najwyższej Izby Kontroli obowiązujący system notyfikacji, pozwalający na wprowadzenie do obrotu suplementu diety natychmiast po złożeniu powiadomienia, stwarza możliwość wystąpienia zagrożenia dla zdrowia lub życia konsumenta" otwarcie kwestionuje prawo obowiązujące w Unii Europejskiej. Inspektorat Sanitarny proponuje, aby tak sformułowany postulat został skierowany wprost do Komisji Europejskiej.
W raporcie NIK przytacza m.in. wyniki analiz biochemicznych wybranych losowo próbek suplementów; niektóre z nich potwierdzają obecność niedozwolonych substancji psychoaktywnych, chorobotwórczych bakterii czy niedobory żywych bakterii w preparatach probiotycznych.
Zdaniem Bondara, uogólnione wnioski wysnuwane na podstawie kilku próbek, dotyczące rynku, na którym znajduje się kilkanaście tysięcy produktów, mają "posmak taniej sensacji" - zwłaszcza w sytuacji, gdy organy inspekcji badają tysiące produktów.
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych