
Na terapię w komorze hiperbarycznej kierowani są pacjenci z zatruciem tlenkiem węgla, z trudno gojącymi się ranami i głuchotą. Jednorazowo może wejść do niej czterech pacjentów, a każdy z nich ma swego opiekuna. Zabieg trwa około 1,5 godziny.
Maksymalnie miesiąc czeka się na zabiegi w takiej komorze w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Białymstoku. To jak na razie jedyna komora na wschodzie Polski. Aparatura kosztowała około 4 mln zł.
Marzena Wojewódzka-Żelazniakowicz, kierownik Ośrodka Terapii Hiperbarycznej w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym mówi, że leczenie polega na podawaniu czystego tlenu pod odpowiednim, zwiększonym ciśnieniem, co ułatwia leczenie chorych, bo tlen łatwiej wnika wówczas do tkanek.
W białostockiej komorze pomoc znajdują pacjenci, którzy cierpią na głuchotę. Tych pacjentów jest bardzo dużo. Kierowani są oni przez laryngologów, po zakończonym leczeniu. Są też pacjenci z zakażeniami, a także ci, którzy zatruli się tlenkiem węgla. Efekty są dobre. Niemal u wszystkich pacjentów obserwuje się poprawę. Wskazania przewlekłe to zapalenie kości, nie gojące się rany, owrzodzenia i leczenie stopy cukrzycowej.
Pacjenci podczas zabiegów oddychają 100-proc. tlenem. Zakwalifikowani na zabieg, do komory wchodzą w specjalnych, bawełnianych uniformach (żeby nie wnieść niczego niebezpiecznego, co może spowodować wybuch). Dostają też wodę do picia, która ma pomagać wyrównać ciśnienie podczas kompresji i dekompresji i specjalne maski.
Więcej: www.wyborcza.pl
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych