
Koordynowana opieka realizowana w podstawowej opiece zdrowotnej może przyczynić się do zmniejszenia kosztów leczenia oraz zgonów z powodu niewydolności serca - mówili we wtorek (12 grudnia) eksperci podczas posiedzenia senackiej komisji zdrowia.
Z przedstawionego na posiedzeniu raportu "Ocena kosztów niewydolności serca w Polsce z perspektywy gospodarki państwa" Instytutu Innowacyjnej Gospodarki wynika, że roczne koszty leczenia tej choroby ponoszone przez Narodowy Fundusz Zdrowia w latach 2014-2015 sięgały od prawie 760 mln do 900 mln zł.
Prof. Ewelina Nojszewska ze Szkoły Głównej Handlowej podkreśliła, że aż niemal pięciokrotnie większe były straty gospodarcze związane z niewydolnością serca. W tym samym okresie wynosiły one od 3,6 do 3,9 mld zł. Jedna piąta z nich związana była ze zmniejszoną produktywnością chorych. Aż 60 proc. tych kosztów stanowiły straty powodowane przedwczesnymi zgonami osób w wieku produkcyjnym.
- Błędne jest przekonanie, że na niewydolność serca chorują i umierają wyłącznie ludzie w podeszłym wieku. Część z nich to osoby w średnim wieku, czterdziesto- i pięćdziesięciolatkowie - powiedział dr Jakub Gierczyński z Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-PZH w Warszawie.
W Polsce na niewydolność serca choruje od 600 do 700 tys. osób. Spośród czterdziestolatków zapada na te chorobę co czwarty mężczyzna oraz co piąta kobieta. Większość chorych to osoby po 65. roku życia. Wśród mężczyzn szczyt zachorowań przypada na 68. rok życia.
- Aż 90 proc. kosztów leczenia niewydolności serca związanych jest z pobytem chorego w szpitalu - podkreśliła prof. Jadwiga Nessler z Instytutu Kardiologii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie
Zdaniem specjalistki, zmniejszenie hospitalizacji ma kluczowe znaczenie dla obniżenia kosztów leczenie niewydolności serca, jak i poprawy stanu chorych oraz wydłużenia ich życia. Im częściej chory z tym schorzeniem trafia do szpitala, tym gorsze są jego rokowania.
Z danych przedstawionych przez specjalistkę wynika, że po pierwszej hospitalizacji mediana przeżycia chorego z niewydolnością serca nie przekracza 2,5 lat, a po 4-5 pobytach w szpitalu spada ona do zaledwie 6 miesięcy. 53 proc. chorych wraca na łóżko szpitalne po 30 dniach.
Ogółem, bez względu na częstotliwość hospitalizacji, pięć lat przeżywa około 50 proc. chorych z tym schorzeniem. W przypadku niewydolności serca rokowania są gorsze niż w odniesieniu do niektórych nowotworów złośliwych, np. raka piersi czy raka prostaty, a podobne jak w raku jelita grubego.
- Polska należy do krajów, w których hospitalizacja z powodu niewydolności serca jest szczególnie duża - powiedziała prof. Nessler. W latach 2008-2013 była ona ponaddwukrotnie większa niż wynosiła średnia w krajach OECD.
Leczenie chorego z niewydolnością serca w szpitalu pozwala wyprowadzić go z zaostrzenia choroby, natomiast intensywność terapii i sama hospitalizacja pogarszają ogólną jego sprawność, a tym samym i stan zdrowia. Pacjent wcześniej zaczyna poruszać się wyłącznie na wózku inwalidzkim i jest obłożnie chory.
Prof. Nessler podkreśliła, że chorzy z niewydolnością serca powinni być objęci koordynowaną opieką sprawowaną przez lekarza rodzinnego. Pomocne mogą być również tzw. oddziały dzienne przyjmujące do szpitala jedynie na kilka godzin, np. żeby podać leki dożylne.
- Ważne jest, żeby lekarz podstawowej opieki zdrowotnej mógł zlecić odpowiednie badania i skonsultował się z kardiologiem - pokreśliła specjalistka. Konieczne jest wczesne wykrycie niewydolności serca, żeby jak najszybciej włączyć odpowiednie leczenie, które może wydłużyć życie chorego i poprawić jego jakość.
Z powodu niewydolności serca co roku umiera w Polsce około 60 tys. osób. Dr Gierczyński uważa, że śmiertelność tej choroby można zmniejszyć w naszym kraju o jedną czwartą, czyli o 15 tys. zgonów rocznie.
Newsletter
Rynek Seniora: polub nas na Facebooku
Obserwuj Rynek Seniora na Twitterze
RSS - wiadomości na czytnikach i w aplikacjach mobilnych